poniedziałek, 7 grudnia 2015

Cały rok obfitości w lesie. Podpłomyki i zupa z bluszczyka kurdybanka i gwiazdnicy pospolitej.



Grudzień. Od trzech lat, ów miesiąc to druga wiosna. Rośliny zaczynają drugą wegetację. Mniszek lekarski i stokrotki kwitną. Na drzewach pojawiają się pąki. Mnie dzisiaj zainteresował bluszczyk kurdybanek i gwiazdnica pospolita.Obie rośliny spokojnie można jeść cały rok. Najbardziej soczyste są wiosną. Gwiazdnicę jemy w całości: liście, kwiaty i łodygi. Genialnie smakuje z rybą z puszki czy w sałatce z pomidorem, rzodkiewką. Ma lekko orzechowy smak. Bliżej słodkiego smaku niż gorzkiego czy cierpkiego. Wiosenny kurdybanek także jemy w całości. Niestety latem i zimą łodyżki są twarde ze względu na dużą zawartość celulozy. Po prostu są łykowate/ zdrewniałe. Dlatego skupiłam się na liściach.Dzisiejszą kulinarną przygodę zaczniemy od zagniecenia ciasta na podpłomyki. Mąka, woda, szczypta soli. Mnie troszkę liści gwiazdnicy wpadło do ciasta. Nie przejęłam się. Będzie smaczniej.





Zagniecione ciasto, odstawiamy na kilka minut, niech napęcznieje. Potem formujemy placki i pieczemy. Każdy z Was ów przepis zna :) a i nie raz jadł. Czy myjecie menażkę po cieście ? Jeśli tak, to nie róbcie tego ! Do brudnej menażki wlewamy trochę wody. Obmywamy ścianki menażki z ciasta ( by podczas gotowania mąka się nie spaliła), dodajemy łyżkę smalcu ( masła ) i podgrzewamy całość, aż smalec nam się rozpuści.


Podpłomyki nam się pieką. Smalec rozpuścił. Mąka ładnie się rozprowadziła. Pamiętajmy, aby ogień nie był za mocny. Najlepszy jest żar. 
Dodajemy gwiazdnicę i kurdybanek. Z natury jestem leniwa, więc nie pokroiłam roślin. Wy możecie. Dzięki mące i tłuszczowi, rośliny bardzo szybko zmiękną, a zupa zgęstnieje. Próbujemy. Czuć wyraźnie kurdybanek. Zupka jest mdła. Dlatego dosalam. O wiele lepiej ! Dla podrasowania smaku dodaję szczyptę cukru. 
I tym sposobem powstała gęsta zupka :) Idealna do podpłomyków. Jak macie w plecakach pieprz, lub dostęp do rdestu ostrogorzkiego śmiało doprawcie potrawę :) 
Ważne by przy gotowaniu nie było ostrego ognia. Liście to nie korzenie. Nie trzeba długo i mocno ich gotować. Dzięki temu większość substancji odżywczych zachowacie, a i smak będzie o niebo lepszy.









poniedziałek, 27 lipca 2015

Surviwalowe warsztaty z dzikich roślin jadalnych

W Miejskiej Kniei wielu z Was kojarzy się ze Stodołą. Tym razem było inaczej. Stodołę opuściliśmy i z plecakami wyruszyliśmy szlakiem dzikich roślin do lasu. W dogodnym miejscu rozbiliśmy obóz a prowiant "zdobyliśmy" w odległości kilometra od obozu.

Upał był straszny. Ale w lesie, w półcieniu było przyjemnie. Tak więc rozpoznawanie i omawianie właściwości spotkanych roślin minęło Nam sympatycznie :) 







Koniec Lipca a początek Sierpnia to czas żniw. Trawy mają obiecujące kłosy pełne ziarna a na krzakach dojrzewają owoce np. jeżyny. Dzikie papierówki kuszą soczystością a kwiaty proszą się o zjedzenie. 





Większość Naszych zbiorów zjedliśmy na miejscu ( z naciskiem na jabłka, jeżyny i chabry). Z tego co przynieśliśmy przygotowaliśmy Sobie obiado - kolację. Nieśmiertelne podpłomyki ( ciasto zagniecione zostało z czekoladą) zjedliśmy z jeżynami. Zrobiliśmy orzeźwiającą sałatkę z : lebiody, pomidorów, kocanki paskowej, ziaren babki lancetowatej i jej liści. 








A po drodze spotkaliśmy między innymi takich  bohaterów:













Oczywiście rozważania nad ich zastosowaniem i smakiem trwały całe Nasze spotkanie :) Połączone z tematyką metod destylacji wody, rozpalania ognia i budowaniu szałasów. Było dziko :) Było smacznie :) Było towarzysko :) :) 





piątek, 24 kwietnia 2015

DZIKIE ROŚLINY JADALNE: warsztaty plenerowe w Makowskim Lesie

Każda pora roku objawia swoje bogactwo zapachów, smaków, kolorów i dźwięków. Cudownie jest obserwować jak Matka Natura budzi się i obdarowuje Nas.


Wiosna. Wiosna to pora świeżych, intensywnych kolorów. Zapachów świeżo zaoranej ziemi. To czas ptasich koncertów, bzyczenia śpiących pszczół i preludiów żab. To także czas dzikich roślin jadalnych w Naszym menu. Za nim urosną posiane rzodkiewki, sałaty na Naszych redlinach możemy śmiało korzystać z dóbr Matki Natury.

W Miejskiej Kniei od kwietnia zaczynają się dwudniowe spotkania, na których sycimy się wiosną, podziwiamy jej piękno i zbieramy pierwsze rośliny. 

Spacery po Makowskim Lesie dają każdemu wiedzę o dzikich roślinach. Które można jeść. Których nie ruszamy aż do kwitnienia. A które możemy tylko podziwiać.




Przy rozpoznawaniu roślin uczestnicy posiłkują się atlasami, kluczami do oznaczania roślin. Pod moim czujnym okiem dotykają, wąchają, smakują poszczególne rośliny tak, aby lepiej je zapamiętać. Smakowanie roślin ułatwia także podjęcie decyzji: czy tą roślinę chcę zjeść dzisiaj na obiad/ kolację ?












Z zebranych dzikich roślin wspólnie przygotowujemy posiłek. Na pierwszym spotkaniu uczestniczki na obiad przygotowały kluseczki z pokrzywą, twaróg z czosnaczkiem i sałatkę wiosenną ( sałata rzymska, śliwka z syropu, jajko, gwiazdnica, przytulia ).









Oczywiście towarzyszą Nam rozmowy, refleksje i opowieści na łonie natury a śpiewy przy ognisku.










Drugi dzień spotkania to utrwalenie wiedzy o dzikich roślinach poznanych pierwszego dnia. 













Uczestnicy są już bardziej samodzielni w swoim rozpoznawaniu i zbieraniu składników na obiad. 
Dodatkową atrakcją są warsztaty decupage gdzie każdy wykonuje słoiczek/ butelkę/ pojemnik na zioła.








Każdej chwili towarzyszy Nam śpiew ptaków, ciepło słońca i przepiękna zieleń przeplatana bielą stokrotek i żółcią mleczy.





Serdecznie zapraszam na kolejne spotkania !


sobota, 11 kwietnia 2015

Cała Polska Widzi Zioła w W Miejskiej Kniei

Cała Polska Widzi Zioła. Akcja gdzie w jeden weekend miłośnicy roślin wyruszają w poszukiwaniu pięknych i smacznych roślin. Z racji tego, że Ja w sumie to codziennie coś dzikiego jadam i celebruję dary Matki Natury ten weekend jest dla mnie czasem „zwykłym”. I żeby Go uświetnić opowiem jak Go spędziłam.

Pół dnia spędziłam w lesie. Oglądając jak las budzi się po zimowym letargu.

 Zebrałam z myślą o kolacji garść pokrzywy, kilka listków mniszka, garść gwiazdnicy, garść perzu.


Po powrocie z lasu, kontynuowałam budowę kamiennego grilla z Tatą, a przy okazji sprzątałam z gałęzi i szyszek okolice warsztatu – Stodoły – w której prowadzę zajęcia. 

Uzbierało się tego na ognisko więc postanowiłam zamiast sałatki z zebranych przeze mnie roślin, po prostu udusić je w kociołku. Dodałam 2 cebule, 4 ząbki czosnku, trochę selera naciowego. Oczywiście wszystko doprawiłam solą i pieprzem. Wyszło wyborne. Z chlebem razowym smakowało wyśmienicie.


SMACZNEGO !